piątek, 23 grudnia 2016

3.

Wyznałam Sarze, co zaszło, lecz nie powiedziałam jej wszystkiego. To nie tak, że jej nie ufałam. Bałam się, zwyczajnie się bałam. Brunetka błądziła wzrokiem i ani nie razu nie spojrzała na mnie. Obserwowałam ją z boku, czekając, aż coś powie, ale ona nadal przetwarzała informacje.
 - Nie rozumiem - wykrztusiła w końcu. - To wszystko przeze mnie, tak? To przez te nasze wygłupy? Przez to, że się pocałowałyśmy parę razy? - słyszałam smutek w głosie, kiedy zadawała jedno pytanie po drugim. - Przez to, że...
 - Sarah, co ty wygadujesz? - przerwałam jej w końcu. - To nie przez ciebie. - dodałam. Role się odwróciły, bo teraz to ja starałam się ją uspokoić. Ujęłam jej dłoń i kontynuowałam - To moja wina, bo trwałam w tym związku.
 - Czy to zdarzyło się wcześniej? - zapytała troskliwie, lecz niepewnie.
 - Nie, ale kiedy patrzę na to z dystansu, dochodzę do wniosku, że byłam tłamszona. - wpatrywała się we mnie bardzo intensywnie, co trochę mnie krępowało, ale mówiłam dalej, bo wiedziałam, że mi nie odpuści - Zdarzały się momenty, kiedy robił się agresywny, a ja godziłam się na wszystko, by tylko zneutralizować sytuację, bo gdzieś  w głębi obawiałam się, że może mi zrobić kiedyś krzywdę. Z czasem przyzwyczaił się do tego, że jestem na każde jego skinięcie, a ja przywykłam odpuszczać.
 - Lena, mówisz to z takim opanowaniem, wybacz, ale nie rozumiem tego. Dlaczego tego nie zgłosiłaś na policję? - Zapytała lekko oburzona. - Przecież ten frajer cię zgwałcił.
Nabrałam powietrze do płuc, a po sekundzie głośno je wypuściłam. Nie wiedziałam jak zareagować, nie chciałam powiedzieć, co stało się potem. Dlatego wymyśliłam żałosną wymówkę.
 - Nie uwierzyliby mi. Był moim chłopakiem. Do tego jego słowo przeciwko mojemu. - I w sumie było w tym trochę racji.
 - Przepraszam, że nie było mnie przy tobie. - Powiedziała łagodnie, po czym mocno mnie przytuliła.
 Przekręciłam kluczyk i podjechałam pod dom Sary, pożegnałyśmy, a ja ruszyłam prosto do domu.

 Był piątkowy wieczór, a ja siedziałam samotnie w domu przed telewizorem. Mama z tatą często pracowali do późna. Nie ukrywając, starałam się przeżyć weekend, by od poniedziałku zacząć nowy tydzień.

  Obudziła mnie smuga słonecznego światła, która przedostawała się przez źle dobrane rolety do okien. Na zegarze wskazówki dochodziły do godziny siódmej. Do budzika zostało jeszcze ponad dwie godziny, ale i tak wstałam z łóżka. Wyjęłam z szafy sportowe dresy i ubrałam. Zeszłam do kuchni gdzie spotkałam rodziców. Tata robił śniadanie, a mama siedziała przy laptopie, zapewne znowu odpisując na maile studentów.
 - Cześć kochanie, a co tak wcześnie, nie masz dziś na południe? - zapytała rodzicielka, patrząc na mnie z nad okularów.
 - Czuję się wyspana. Pójdę może pobiegać, zapowiada się ładny dzień. Tato, a co na śniadanie? - zapytałam z nadzieją, że dostanę trochę i nie będę musiała sama przyrządzać.
 - Masz szczęście, że dopiero zaczynam, to zrobię więcej sałatki. - odpowiedział i zaczął dokrajać warzywa.
 - Bieżnia, sałatka? Kiedy skończysz z tą swoją idiotyczną dietą? Przecież dobrze wyglądasz i masz już żonę. - zauważyłam żartobliwie, na co rodzice zareagowali głośnym śmiechem.
 - Penny, wytłumacz naszej córce, że nie chodzi o linię, tylko o zdrowie.
 - Z tatą musimy o siebie dbać, ale Lena też ma rację, wyglądasz całkiem całkiem i z pewnością, niczego ci nie brakuje - potwierdziła mama, puszczając oczko do ojca.
 - Okej okej, rozumiem, że nie jesteście już pierwszej młodości i lepiej zapobiegać niż leczyć.
 - Otóż to. Jeśli o tym mowa - spojrzał na zegarek. - za dwie godziny mam operacje, muszę się zbierać. - Przyspieszył ruchy. Wrzucił warzywa do plastikowego pojemnika, wycisnął sok z cytryny, zamieszał, zamknął pojemnik i spakował to swojej torby na której znajdowało się mnóstwo przypinek z dziecięcymi akcentami. Tata jest szefem chirurgi dziecięcej, a jego pacjenci go uwielbiają, dlatego często dostaje prezenty tego typu. Papcio ucałował nas w pośpiechu i zniknął za drzwiami.
 - Ja też zaraz się zbieram, mam konsultacje przed wykładem. - Mama również zaczęła się pakować - Masz dzisiaj sesję, tak?
 - A właśnie, zapomniałam ci powiedzieć, że doktor Everdeen ograniczyła terapie, do jednej w tygodniu.
 - O, świetnie, to dobry znak. - Uśmiechnęła się. - Porozmawiamy wieczorem. - Pożegnała się i również zniknęła.
  Poszłam po odtwarzacz mp3 i tak jak postanowiłam, poszłam pobiegać.
Zamknęłam drzwi i ruszyłam w stronę skweru. Miałam tam swoją ulubioną trasę, ale tym razem postanowiłam trochę ją zmienić i przedłużyć jogging. Kiedy dotarłam do parku, zamierzałam zrobić krótkie rozciąganie. Podziwiałam promienie słońca przebijające się przez konary zielonych drzew, które gdzieniegdzie dawały chłodny cień. Z obu stron ścieżki ciągnęły się rabatki z kolorowymi kwiatami i dawały przyjemny zapach. Było na prawdę pięknie. Stanęłam przy ławce, po czym zaparłam się o nią rękoma, by móc rozciągnąć łydki. Wyłożyłam nogi na pół ścieżki i dosłownie w przeciągu sekundy, poczułam jak ktoś podcina mi nogi, słuchawki 'wyrywają' mi się z uszu, a moja twarz ląduje na drewnianym siedzisku.
 - Kurwa - wymsknęło mi się, ale w tym samym czasie usłyszałam męski głos, który wypowiedział te samo słowo. Leżałam na ziemi podparta na łokciach.
 - Dziewczyno, co ty wyprawiasz? - znowu usłyszałam ten głos, na co podniosłam głowę i spojrzałam w jego stronę. Chłopak siedział na ziemi, a rękoma pokazywał swoje obdarte kolana. - Patrz gdzie się rozkładasz, nie jesteś tu sama - dodał surowym tonem, nie dało się ukryć, że nieźle był wkurzony.
 - Sorry, ale ty też patrz jak biegasz, nie jesteś tu sam. - próbowałam jakoś się obronić, choć byłam trochę zażenowana. Podniosłam się i zasyczałam, bo również zraniłam kolana.
 - Poczekaj, pomogę ci. - Chłopak zerwał się z gruntu i pomógł mi wstać, ale nie zamierzałam mu podziękować. Stanęliśmy naprzeciwko siebie, a pierwsze co, rzuciły mi się jego ciemne, prawie czarne oczy, potem tego samego koloru włosy, które były dosyć długie. - Masz coś... - Zaczął i wskazał palcem swoje usta. Przyłożyłam wierch dłoni do swojej dolnej wargi i zobaczyłam krew. - Mam chusteczki - i zaczął szukać po kieszeniach, ale mu przerwałam.
 - Mam swoje. - Wytarłam krew po czym oblizałam wargę i lekko zassałam. Znów spojrzałam na chłopaka, który bacznie mi się przyglądał, więc wyrwałam go z zamyślenia. - My się nie znamy? - Zapytałam prosto z mostu, bo skądś go zwyczajnie znałam.
 - Nie wydaje mi się. - Odpowiedział bardzo szybko, co zabrzmiało bardzo nieswojo, ale on ciągle dziwnie mierzył mnie wzrokiem.
 - Okej - powiedziałam i dodałam sobie w myślach 'cudaczny człowieku'. - Bądź bardziej uważny następnym razem. Na razie. - Pożegnałam się oschle; nic nie odpowiedział, więc odwróciłam na pięcie i ruszyłam w stronę domu.
 - Ty też! - wykrzyczał bo byłam już dosyć daleko, a kiedy się obejrzałam, nieznajomy nadal stał w tym samym miejscu i patrzył, jak się oddalam.

_______
Daj komentarz jeśli czytasz. (2 komentarze i wrzucam następny)
1smile4you

5 komentarzy:

  1. Ok ok.
    Oto komentarz nr 2.
    Bardzo fajny rozdział.
    To ten chłopak co nie?
    Ten którego spotkała na terapii.

    OdpowiedzUsuń
  2. Opowiadanie jest wspaniałe i z obawy ,że je zginie mam do cb proźbę. Jak byś mogła to powiadamiaj mnie na moim twitterze o nowych rodziałach.

    @aleksandra6555

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlaczego przestalas pisac to opowiadanie? Zapowiadalo sie na super!!
    Bede nadal tu zagladac z nadzieją
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie zauważyłam zainteresowania:( mam kilka rozdziałów z zanadrzu, może wrócę do publikacji.
    Mimo wszystko, dziękuje za miły komentarz:D

    OdpowiedzUsuń